Największe i – jak na razie – najważniejsze targi elektrotechniczne i energetyczne w Polsce ENERGETAB w Bielsku-Białej okazały się w 2011 roku rekordowe, tak pod względem ilości wystawców, jak i odwiedzających. Przyznano wiele nagród i wyróżnień, tradycyjnie puchar Ministra Gospodarki, medale i wyróżnienia targów Energetab, medale PSE, także innych stowarzyszeń i izb gospodarczych, w tym po raz pierwszy statuetkę Volta (złoty, srebrny i brązowy), ufundowaną przez PIGE – Polską Izbę Gospodarczą Elektrotechniki. Fenomen targów nadal trwa. Targi z roku na rok rozrastają się ku uciesze organizatorów i ku coraz większej rozterce wystawców i gości. Poprawia się infrastruktura, co prawda w tempie żółwia, ale zawsze jest to jakiś postęp. Jeszcze nie tak dawno, w miejscu dzisiejszych nitek asfaltowych (tam gdzie one dotarły) w deszczu płynęły strumyki błotka, a przy słonecznej pogodzie można było zachłysnąć się „zdrową” beskidzką kurzawką.
Tak jak przez ostanie lata – niestety – trwały one zdecydowanie za krótko. Wystawców przybywa, czasu trwania targów nie. Żadne prośby, ani groźby nie przekonały do tej pory organizatorów do wydłużenia chociaż by o jeden, dwa dni życia targów, ani wydłużenia ilości godzin, np. od 9.00 do 18.00 lub 19.00. Nawet różne protesty nie odniosły oczekiwanego skutku. I jak co roku wysiłek finansowy i emocjonalny wystawców po części został zmarnowany, a przecież targi są świętem całej braci elektryków i energetyków. I co by nie mówić, zastrzykiem finansowym dla regionu. Pomimo krótkiego czasu, – w praktyce niecałe dwa i pół dnia targowego – tłumy odwiedzających biegały pomiędzy 680 stoiskami, zbudowanymi na powierzchni ponad 30 tys. m² powierzchni wystawienniczej, zlokalizowanymi w 15 pawilonach i budynkach, na terenie 20 głównych ekspozycji plenerowych i kilku mniejszych. Im dalej słońce przesuwało się ku zachodowi, tym szybciej biegali zwiedzający, aby zobaczyć jak najwięcej przed zamknięciem. Najszybciej biegali Ci, co przyjechali tylko na jeden dzień. Bardzo trudno (jest to przecież niemożliwe) w tym samym czasie zapoznawać się z nowinkami technicznymi w namiotach targowych i przysłuchiwać się wykładom na zorganizowanych konferencjach i seminariach w zupełnie innym miejscu. W tym roku (w poprzednich latach też tak bywało) służby porządkowe już na około 10 minut przed zamknięciem, czyli przed godziną 17-stą kilkakrotnie dokonywały kilkusekundowych „prób” odłączania zasilania energii w wybranych losowo halach/namiotach (w końcu sektor energetyczny), aby uczestnicy targów jak najszybciej „zechcieli” opuścili teren targów, tak jak by to nie oni, byli tu, w tym momencie najważniejsi! Szkoda też, że najbliższa atrakcja targów, czyli kolej linowa na Szyndzielnię jest zamykana tuz po godzinie 17-stej, zresztą podobnie jak tereny targowe (a przecież sezon jesienno- zimowy mógłby rozpoczynać się po targach, czyli w drugiej połowie września). Co ciekawe obydwie firmy podlegają pod jedną instytucję i mają jednego właściciela. Czyżby włodarzom nie zależało, aby chociaż raz w roku, z okazji Energetabu przyjezdni pozostawili więcej „dudków” w miejscowych hotelach, sklepach, barach i restauracjach, itd.? Czyżby problemem społeczności lokalnej był nadmiar gotówki? Ciekawe… Nic to. Brać elektroenergetyków wytrzyma wszystko. Atmosfera bielskich targów jest niepowtarzalna w skali Polski (i Europy). Na zdjęciach obok widać, jak bardzo, pomimo przeciwności, wszyscy chcą być razem i wspólnie świętować, i podziwiać wystawione produkty i innowacyjne pomysły producentów. Być może również zobaczyć (podpatrzeć) zaawansowane technologiczne urządzenia, maszyny, aparaty i konstrukcje. Spotkać, często, wieloletnich przyjaciół i znajomych. Zawrzeć nowe znajomości. I właśnie dlatego, w przyszłym roku, i w latach następnych, warto, choć na krótko zajrzeć na wrześniowe bielskie targi ENERGETAB. Fenomen trwa.